środa, 18 stycznia 2017

kiedyś...

W dzisiejszych czasach nie potrafimy cieszyć się życiem. Planujemy zamiast realizować. Ciągle. Powodów takiej kolei rzeczy jest wiele;
Często mówi się o organizacji naszego czasu, z dnia na dzień mamy coraz większą kontrolę nad własnym życie, czasy, gdy byliśmy ściśle uzależnieni od danej klasy społecznej już dawno minęły. Dzisiaj ograniczają nas jedynie pieniądze i wyobraźnia.
Mamy coraz więcej możliwości, ale boimy się ich zrealizować, do tego wydaje nam się, że jesteśmy wieczni, niezniszczalni. Zapominamy o śmierci. 
Przede wszystkim jesteśmy za leniwi, żeby coś zrobić z naszym życiem...











Znam to z autopsji, wszystko odkładamy na "później", "kiedyś", "gdy będą pieniądze lub czas" albo na inną bliżej nieokreśloną przyszłość. Tak wiem, nie wszystko da się załatwić od zaraz, ale takie odkładanie do niczego nie prowadzi.

Pewnie część twoich noworocznych postanowień nie ma już prawa bytu. No ba, co najmniej część, u niektórych ta "część" oznacza większość, albo całość. Muszę się przyznać, że mam podobnie. O niektórych postanowieniach zapomniałem, innych jeszcze nie zdążyłem wprowadzić w życie. Nie chcę się niczym usprawiedliwiać, ale jednym z powodów tej sytuacji jest czas... a raczej jego brak. Jednak niektóre z moich celów na 2017 rok jest są trakcie realizacji..

i to jest najważniejsze. Nie wszystko jest idealne, doskonałe i nieskazitelne. Ale jest. Zawsze powtarzam, że jeżeli chcemy to zrobić zróbmy to teraz, a nie "jutro". Nie tylko dlatego, że jutro może nie nadejść, przede wszystkim dlatego, że trzeba kuć żelazo póki gorące. Wielu cierpi na słomiany zapał (ja też) i to jest właśnie powód. Za godzinę, jutro lub w ten mistyczny poniedziałek nie będziemy mieli już ochoty, żeby coś zmienić, albo po ludzku nam się nie będzie chciało.

Nie odkładamy naszych planów na "kiedyś", bo to "kiedyś" pewnie nigdy nie nastąpi.

~
zdjęcia: www.pexels.com

2 komentarze :

  1. A mnie akurat początek tygodnia bardzo motywuje! Dzisiaj, a nawet jutro, to zbyt szybko. Czasami potrzebuję przerwy, chcę "mieć czystą kartę", dać sobie trochę czasu. Oczywiście, ten czas prędzej czy później się skończy, więc mówię tutaj o tych postanowieniach, które trzeba realizować systematycznie (np. pisanie bloga).

    Naprawdę lubię twój post "Nie jesteś niezniszczalny". I wprawdzie cytat, który się tam znajduje wcale nie jest jakiś niezwykły czy coś, ale trochę mnie przeraża. "Oprócz smutku i łez bliskich nic po nas nie zostanie". No właśnie. A smutek potrwa może kilka lat. A następnie nasi bliscy umrą, a razem z nimi pamięć o nas. Może to trochę samolubne, ale czuję się strasznie z faktem, że tak naprawdę nie ma w tym żadnego celu, w ostateczności nikt nie będzie o mnie pamiętał.
    TROCHĘ KOLORYZUJĘ, ALE ĆŚŚŚ. XDD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moim zdaniem to jest tak samo piękne jak i okropne. Istniejemy póki istnieje pamięć o nas, jeżeli jej zabraknie my też już znikniemy. Poprzez nasze czyny możemy zyskać w pewnym stopniu nieśmiertelność. Dzisiaj, aż tyle się o tym nie mówi, bo zapominamy o śmierci, żyjemy z dnia na dzień i nie przejmujemy się konsekwencjami, ale kiedyś ten temat był jakoś częściej poruszany, szczególnie w literaturze. W liceum dosyć dużo uczymy się o motywie "exegi monumentum" i stał się on tak naprawdę jednym z ważniejszych motywów niemal prawie każdej epoki... chyba trzeba będzie o tym zrobić wpis XD
      Bardzo chciałbym jakoś podźwignąć bogaska na nogi i wiem, że zapewni to systematyczność, tylko czasem nie wiem czy zdecydować się na regularność, czy na jakość... dzisiaj niestety jakość trochę olałem i wyszło takie nie wiadomo co, no ale cóż XD bywa.

      Usuń