niedziela, 31 stycznia 2016

Godne Polecenia #1

BLOGI

WorqShop

MORTYCJA 

Ponglish 

LIFESTYLE

Instagram VS rzeczywistość

Project life

Dieta czy ćwiczenia

PSYCHOLOGICZNIE 

Twoje życie za 5 lat 

Przerażająca ludzka natura 

Chłopiec bez kurtki [video]

CIEKAWOSTKA 

Papieżyca Joanna

~*~

Kilka dni temu moją rodzinę spotkała tragedia. 27 stycznia o 20:20 zmarła moja mama. Została potrącona przez pędzący samochód. Zginęła na miejscu. W związku z tym działalność bloga jest zawieszona.

środa, 27 stycznia 2016

#jestemuczciwy - powiedz to!

Powiedzcie na głos, że jesteście uczciwi. Przewróćcie wiarę w to, że uczciwość i przyzwoitość, mówienie prawdy i postępowanie w godny sposób nadal są na czasie i nigdy nie wyjdą z mody. Jeżeli prowadzicie bloga, napiszcie o tym czym dla was jest uczciwość i czym przejawia się w waszym życiu.

Od zawsze byłem uczciwy. Jako dziecko, a później uczeń raczej nie kłamałem. Na początku nie robiłem tego, bo tak po prostu trzeba. Wiedziałem, że nie wolno kłamać i koniec, ale z biegiem czasu zrozumiałem, że nie opłaca się kłamać. Wiem, że nie brzmi to zbyt pozytywnie (w końcu jestem pesymistą, więc mogę), ale taka jest po prostu prawda. Nie ważne co zrobisz, prawda zawsze wyjdzie na jaw. A wtedy będzie tylko gorzej.

W ostatnim czasie bycie uczciwym stało się dla mnie rzeczą honorową, nie do przejścia. Niezależnie od konsekwencji staram się żyć zgodnie z moimi przekonaniami. Wydaje mi się, że warto. Czasem się zastanawiam co bym zrobił gdybym znalazł jakąś drogą rzecz albo dużą sumę pieniędzy. Można pomarzyć, że kupiłbym sobie coś fajnego lub miałbym jakiegoś darmowego fanta, ale znając życie oddałbym to do jakiegoś odpowiedniego urzędu(?) czy czegokolwiek. Może i bym nie zyskał, ale na pewno czułbym się dużo lepiej. Niby znalezione nie kradzione, ale próbuję kierować się własnym sumieniem. 

Warto w życiu być uczciwym bez względu na wszystko, bez względu na pokusy i łatwość szybkiego, trochę mniej uczciwego ruchu. Podobno jest coś takiego jak karma. Jako przykładny chrześcijanin nie powinienem głosić takich herezji, ale do ludzi najbardziej przemawiają rzeczy materialne. Jeżeli komuś się powie, że za dobre uczynki dostanie się nagrodę w Raju to nie wielu będzie chętnych do czynienie dobra, ale gdy sprawę przedstawi się do formie "coś za coś" to na pewno dużo więcej ludzi przystanie na taką umowę. A tak na marginesie, nie jestem zbytnio przekonany do tzw. karmy. Nie ważne ile dobrego zrobię i tak to do mnie nie wraca. Chyba, że ta dobroć się zbiera i powróci w formie super-ultra-fajnejrzeczy. Pożyjemy zobaczymy. 

Może się wydawać, że przejawy uczciwości są zbyt proste, zbyt trywialne, że aż szkoda zwracać na to uwagę. Przecież jak zrobię coś nie tak. Nie tak jak się powinno. Nic się nie stanie. No niby tak, ale świat powinno zmieniać się od siebie. Jeżeli sprzedawca wyda ci złą resztę powiedz to. Jeśli ktoś coś zgubi oddaj mu to. Gdy masz szansę komuś pomóc, zrób to. Nie będzie cię to wiele kosztować, a będziesz się lepiej czuć. A do tego komuś będzie łatwiej. Czy warto? Nie wiem. Ja wierzę, że tak. 

Sprawmy, aby było o tym głośno!

niedziela, 24 stycznia 2016

[Poniedziałkowa Recenzja] Więzień labiryntu - James Dashner

Spróbuj wyobrazić sobie taką sytuacje: Budzisz się w ciemnym, zimnym, małym pomieszczeniu. Nie możesz utrzymać się na własnych nogach, a mimo to z całych sił próbujesz się wydostać. Do tego NIC nie pamiętasz. Twój umysł jest kompletnie pusty. Jedyne co możesz sobie przypomnieć to twoje imię, ale czy na pewno ono jest prawdziwe? Tego również nie wiesz. W końcu otwierają się drzwi dzięki którym możesz uciec i zapomnieć o tym koszmarze. No nie do końca. Okazuje się, że trafiłeś z deszczu pod rynnę. Tą rynną jest Strefa. Dokładnie sam środek ogromnego Labiryntu, z którego nie ma wyjścia. A jeżeli jest nikt nie może go znaleźć. W takiej sytuacji znalazł się Thomas. Raczej nie chcesz być Thomasem. Ja też nie.

Szczerze się przyznam, że książka mnie nie zachwyciła. Chociaż zapowiadała się świetnie i naprawdę miała duży potencjał, Dashner nie spisał się. Przepraszam wszystkich fanów tej trylogii, ale teraz trochę sklumpię "Więźnia labiryntu".. zacznę jednak od pozytywów.

Na pewno zachwyciło mnie to, że autor zbudował od postaw całą społeczność. To jest bardzo fajne i bardzo ludzkie. Świetnie tu widać mechanizm człowieka. Niezależnie gdzie się znajdzie zacznie budować społeczność, gdzie wszystko jest hierarchicznie uporządkowane, każdy ma swoje miejsce i zadanie. Na małym skrawku terenu wybuduje wszystkie potrzebne do przetrwania przedmioty i ciężko pracuje dla dobra ogółu. Genialnym pomysłem było wprowadzenie do powieście neologizmów. Oczywiste jest to, że jeżeli grupka ludzi znajdzie się w zamkniętej przestrzeni znacznie ona tworzyć własny język. Właśnie te nowo utworzone słowa stworzyły klimat odrealnienia, który podbił moje serce. Wszystkie klumpy, twarzostany i purwy na pewno zagoszczą w moim słowniku. Bardzo mnie zaciekawił ogólny zamysł. Wydaje mi się, że gdyby autor dobrze wszystko przemyślał powieść stała się by jeszcze bardziej uwielbiana niż kultowe "Igrzyska śmierci". No ale coś nie pykło.

Najbardziej denerwowało mnie niezdecydowanie Dashnera. Wydaje mi się, że on sam tak naprawdę nie widział co chce stworzyć. Wymyślił dobry zamysł i na tym się skończyło. Nic nie jest dokładnie sprecyzowane. Wszystko zostało spłycone. Na początku akcja ciągnie się jak świeże ciasto na pierogi. Później coś zaczyna się dziać. Wprowadzone są nowe wątki i nowe postacie, ale gdy autor chce podkręcić akcję spod jego niewyćwiczonego pióra wychodzi jedynie wielki chaos. Do tego w ogóle nie rozwiną kwestii Labiryntu. Wydaje mi się, że można by było napisać jeden tom, w którym zwiadowcy stamtąd by nie wychodzili. Pomijając kwestię, że tak naprawdę nikt nie wie jak wyglądają Buldożercy, chyba nawet sam autor tego nie przemyślał, Labirynt po postu jest całkowicie pusty. Miałem nadzieję, że Tom spotka tam przeróżne pułapki z rodu Indiany Jonesa oraz pokemopodobne stwory. Jednak oprócz tego dostaliśmy bluszcz, przesuwające się ściany i bezkształtne stworzenia wielkości krowy.

Bardzo irytowało mnie to, że akcja zbytnio się nie ruszała, ale gdy autor chciał dołożyć nowe fakty robił to ciurkiem. Nie rozłożył nowych informacji na partie. Po to, aby czytelnik sam wszystko naturalnie odkrył i połączył niektóre elementy ze sobą. Nie. Pisarz po prostu wszystko co mu wpadło do głowy zapisał. A gdy zapełnił kartkę znów zwolnił tępo.

Do tego wszystko jest do bólu przewidywalne. Podobno dzieciaki, które się tam znajdują posiadają niezwykły poziom inteligencji dzięki, któremu ma przetrwać cała cywilizacja. Jeżeli tak to nie wróżę świetlanej przyszłości. Chociaż stworzyli oni zalążek dobrze funkcjonującej społeczności wszystko inne zbytnio im nie wyszło. Przez 300 stron próbowali rozszyfrować skrót DRESZCZ chociaż co kilka metrów mieli jak na tacy podane rozwiązanie, a przez ponad 2 lata nie wpadli na to, żeby spróbować walczyć z nękającymi ich Buldożercami. Woleli uciec niż ich chociaż dotknąć. Ekh.. warto również wspomnieć, że mieli calutki arsenał broni, no ale komu to potrzebne.

Chociaż powieść ta nie należy do moich ulubionych postaram się w bliższej lub dalszej przyszłości sięgnąć po następne tomy. Może one bardziej przypadną mi do gustu. 

~*~

Tytuł: Więzień labiryntu
Data wydania: 12 września 2014
ISBN: 9788361386520
Wydawnictwo: Papierowy Księżyc
Liczba stron: 422
Moja ocena: 6/10
Ocena serwisu LB: 7,79/10

środa, 20 stycznia 2016

Wygląd nie ma znaczenia! - BZDURA

W erze kultu ciała i jasno określonego kanonu piękna można nabawić się niemałych kompleksów. WSZĘDZIE widzimy idealne (przynajmniej jeżeli o wygląd) osoby. Okładki gazet, reklamy, programy telewizyjne, seriale, filmy, Internet. Można wymieniać bez końca. Nieważne, czy to sprawa retuszu, operacji plastycznych, czy po prostu matka natura obdarzyła ich pięknym wyglądem. Przez to możemy poczuć się gorzej. Ale czasem można usłyszeć głosy sprzeciwu, mówiące o tym, że wygląda KOMPLETNIE nie ma znaczenia. Liczy się to co jest w środku, a to co na zewnątrz jest marnym opakowaniem. Koniec kropka. Ale.. czy faktycznie tak jest?



Moim zdaniem wygląd ma duże znaczenie. Co najmniej takie samo jak nasz charakter. Jest to nasza wizytówka. Mówi się, żeby nie oceniać książki po okładce, ale każdy dobrze wie, że na co dzień to przysłowie się nie sprawdza. Widząc pana na ławce pod sklepem z puszką piwa i w podartych ubraniach nie weźmiemy go za amerykańskiego bogacza. Nasz wygląd nas reprezentuje. Dzięki niemu musimy wywrzeć na kimś pierwsze dobre wrażenie. A to jest najważniejsze.

Nie ma ludzi brzydkich. I nie mówię tego, aby się pocieszyć i podtrzymać na duchu. Piękno każdego człowieka jest inne, wyjątkowe. Nie zawsze potrafimy docenić naszą urodę, czasem nie umiemy jej wydobyć. Nigdy nie będziemy wyglądać jak koleżanka, czy kolega. Tym bardziej tak jak nasza ulubiona aktorka, czy inny celebryta. Nie możemy się przez to załamywać. Najważniejsze, abyśmy znali własną wartość. Nie musimy być od razu bardzo pewni siebie. Chociaż nigdy nie będziesz wyglądać jak znajome gwiazdy telewizyjne, ALE możesz wyglądać lepiej. Możesz wyglądać jak TY.
Chociaż brzmi to dziwnie, ale powinniśmy cieszyć się z własnej urody. Nie upodabiajmy się kogoś innego, bądźmy sobą. Nie tylko jeżeli o kwestie charakteru, ale także w kwestii wyglądu. Bądźmy dla siebie idealni. Czujmy się ze sobą dobrze. Akceptujmy się.

Warto wspomnieć, że człowiek jest istotą próżną. Chcemy wyglądać jak najlepiej i nie ma w tym nic złego. Nawet osoba skromna, nieprzywiązująca uwagi zbytnio uwagi do wyglądu chce wyglądać po prostu schludnie, a ktoś kto należy do określonej popkultury chce wpisać się do określonej idei dobrego wyglądu. Każdy chce podpożądkować się określonemu kanonowi piękna. Tyle.

środa, 13 stycznia 2016

Must Read In 2016

Jako, że jestem molem książkowym, ale nigdy nie wiem jaką książkę kupić, postanowiłem zrobić listę 16 powieści, które muszę przeczytać w nowym roku. Na pewno ułatwi mi to zakup książek, bo zawszy, gdy wchodzę do jakiejś księgarni zachwycam się ilością lektur i nie mogę się na żadną zdecydować. Ostatecznie wracam z pustymi rękoma do domu. Później tracę kasę w internetowych księgarniach, w których się bardziej opłaca kupować, więc czuję się rozgrzeszony.


Czerwone jak krew Salla Simukka
„Była sobie dziewczynka, która nauczyła się bać…”
Tyle dowiadujemy się z opisu książki i tak naprawdę to mnie do niej przyciągnęło, bo nie wiem o niej zupełnie NIC. A jak na mnie jest to nieco dziwne, bo praktycznie zawsze szukam opinii, recenzji etc. na temat książki zanim ją kupię. Nie lubię ryzykować, ale w tym wypadku, wydaje mi się, że warto. Zaufam intuicji.





450 stron Patrycja Gryciuk
Chociaż opis mnie nie zachwycił, szczerze średnio mi się spodobał, ale podobno powieść ta napisana jest napisana przepięknym językiem. Zapoznałem się z niektórymi fragmentami i jestem zauroczony. Do tego sprawdzę umiejętności pisarskie naszych rodaków. Może nie jest tak źle jak wszyscy mówią.





Papierowe miasta John Green 
Szczerze? To po prostu Green.
Kompletnie nie ogarniam opisu tej książki, ale nie oszukujmy się. Jeżeli jest Green, jest dobrze. Nie zachwyciłem się tak bardzo GNW, ale "Szukając Alaski" to po prostu mistrzostwo.







Dary Anioła: Miasto popiołów Cassandra Clare
Zazwyczaj unikam serii, nie wiem, czy to dobrze, czy wręcz przeciwnie, po prostu tak robię. Ale "Miasto kości" rozwaliło system. Chociaż tak troszeczkę podałem sobie dawkę spoilerów, nadal chcę i muszę kontynuować tę serię. Rok bez "Darów Anioła" to rok stracony.






Służące Kathryn Stockett
Muszę, muszę, muszę. Chociaż już kilka razy przesłuchałem wersję audio, MUSZĘ przeczytać wersję papierową. To tak piękna i niesamowita książką, że żadne słowa jej nie opiszą.
Temat segregacji rasowej może niektórych czytelników odpychać, szczególnie fanów "lekkich" powieści, ale ta książka przedstawia tę problematykę w taki sposób, że grzechem byłoby nie przeczytać książki, ewentualnie obejrzeć świetnej ekranizacji.




Mara Dyer. Tajemnica Michelle Hodkin
Wystarczającym argumentem, aby kupić tę książkę jest sama okładka, ale żebym nie wyszedł na taką próżną srokę..
Przede wszystkim słyszałem bardzo dużo dobrych recenzji na temat tej lektury, sam opis mnie bardzo zaciekawił, no i te przeklęte okładki *=* No dobra może jestem trochę sroką.. troszeczkę.





Delirium Lauren Oliver
Prawie każdy (czyli każdy oprócz mnie i innych oszołomów takich jak ja) marzy o cudownej miłości. Tak się przyjęło. Miłość dla człowieka, jest tak ważna, że aż przyznano jej własną epoko. A coś w tym musi być. Pieniądze też są ważne i nie dostały własnego okresu historycznego. Jeszcze.
Ale coś się zmienia. Miłość staje się chorobą, na którą nikt pod żadnym względem nie chce zapaść.
Właśnie to nowe oblicze miłości (zupełnie inne niż w "50 twarzach Greya) mnie zaciekawiło i zaintrygowało.



Między książkami Gabrielle Zevin
Urokliwa opowieść o właścicielu przytulnej, ale kiepsko prosperującej księgarenki, który próbuje poskładać życie na nowo po śmierci żony.

Książki, księgarnia? Zawsze i wszędzie.

Czerwona królowa Victoria Aveyard
Książka ta zalega mi tak długo na półce, że aż wstyd się przyznać. Teoretycznie zacząłem ją czytać, ale sobie szybko odpuściłem. Spodobała mi się, ale zabrakło jej tego czegoś. Może później się coś zmieni






Jesteś cudem. 50 lekcji jak uczynić niemożliwe możliwym Regina Brett
Cudowna, wspaniała, fantastyczna Regina Brett. Jej pierwsza książka "Bóg nigdy nie mruga" w pewnym stopniu zmieniła moje życie, światopogląd i postrzeganie pewnych aspektów ludzkiego życia. Oprócz tego jest to jedna z niewielu osób na tej planecie, która postrzega pewne rzeczy tak samo jak ja. Zakochałem się. Zarówno w jej twórczości jak i w samej autorce.



Miecz Lata Rick Riordan 
Przeczytałem całą serię PJ i bogowie olimpijscy i się zakochałem (znowu). Dłuższy czas chciałem kontynuować przygodę z tym autorem, ale jego pierwsza seria o egipskich bóstwach (czy coś takiego) mnie nie zachęciła, aż tu nagle przybył taki Magnus wraz z nordyckimi bogami. Niestety w 2015 nie przeczytałem tej powieści, mam nadzieję, że w tym roku nadrobię zaległości.

Angelfall Susan Ee
"Aniele, stróżu mój... szeptaliśmy przez setki lat. Myliliśmy się. Teraz to właśnie ONE okazały się naszym największym koszmarem."
Nic dodać, nic ująć. Myślę, że każdego ten opis chociaż trochę zaciekawił.





Sekretne życie pszczół Sue Monk Kidd
Ostatnio zauważyłem, że coraz chętniej sięgam po nieco poważniejsze powieści. Nigdy od nich nie stroniłem, może to przez to, że książki te są po prostu dobre, a może... się starzeje? Oby nie.

Książka o Marilyn Monroe
To taka bardzo ogólna pozycja. Nie wiem do końca, czy przeczytam autobiografię, biografię, powieść inspirowaną jej życie. Wiem, że coś przeczytam. W 2015 rozpocząłem kult sławnej MM, a w 2016 nie zamierzam przerwać.

Książka po angielsku
Tu też nie mam ściśle określonej pozycji. Postanowiłem, ze przeczytam książkę po angielsku i to zrobię. Na początek zdecyduję się na jakąś powieść z dwoma językami. Zarówno angielskim jak i polskim. Po to żeby nie grzebać zbyt długo w słowniku XD
Wybiorę coś z oferty 44.pl mają kilka fajnych pozycji. Szczególnie jeżeli chodzi o klasyki. Mnie się to bardzo podoba. Niektórych książek w języku polskim bym po prostu nie przeczytał, a po angielsku jak najbardziej.

poniedziałek, 11 stycznia 2016

[Poniedziałkowa Recenzja] Podaruj mi miłość. 12 świątecznych opowiadań

Wiem, wiem, jest nowy rok, a święta 2015 to już tak odległa przeszłość, że nie wielu jeszcze o nich pamięta. Ciężarówka Coca Coli odjechała w nieznane, wszystkie potrawy zjedzone, a ozdoby świąteczne wiszą jeszcze dlatego, bo nikomu ich się nie chce zdjąć. Tylko ten nieszczęsny śnieg przypomina o tym, że jest zima. Mimo wszelkich przeszkód chcę napisać o zbiorze 12 świątecznych opowiadać.

Na początku warto wspomnieć, że książka ta składa się z pracy, aż 12 mniej lub bardziej znanych, ale bez wątpienia zdolnych pisarzy. Przede wszystkim jest to Rainbow Rowell, Gayle Forman i David Levithan. Raczej to oni zdobyli największą popularność, ale oprócz nich znaleźć można tam dzieła: Holly Black, Ally Carter, Matt'a de la Pena, Jenny Han, Kelly Link, Myry McEnire, Lani Taylor, Kiersten White i Stephanie Perkins, której należą się brawa i pokłony za zebranie wszystkich historii.

Osobiście uważam, że ten zbiór jest idealny nie tylko na okres świąteczny. Chociaż tytuł wskazuje inaczej świąteczny klimat jest tylko nieznacznym dodatkiem, często niewidocznym tłem. Po za tym warto sięgnąć po te historie, po to aby sprawdzić umiejętności i styl autorów. Po przeczytani kilku historii wiem, że koniecznie muszę sięgnąć po powieści niektórych autorów i przeciwnie.

Szczerze mówiąc ta elitarna trójka, o której wcześniej wspomniałem, moim zdaniem, nie wypełniła zadania, tak dobrze jak to mogło się wydawać. Chociaż te opowiadania nie są złe, bywały gorsze w tym zbiorze, spodziewałem się czegoś innego.
Wydaje mi się, że najlepiej poradziła sobie Rainbow Rowell, jej opowiadanie "Północ" z czystym sumieniem mogę zaliczyć do tych lepszych historii. Chociaż poszła po najmniejszej linii oporu - opisała tylko wątek miłosny, inni autorzy pokusili się, aby nieco urozmaicić swoją historię, zrobiła to po mistrzowsku. David Levithan, jak to on wymyślił nieco abstrakcyjną historię wplatając w to pewien młodzieżowy "problem", a Gayle Forman wymyśliła historyjkę o wszystkim i o niczym napisaną w nieco pokręcony sposób.

Ciężko mi wskazać 3 najlepsze opowiadania. Bez wątpienia pierwsze miejsce powinien zająć "Cud Charliego Browna" Stephanie Perkins. Bezwzględnie zakochałem się. Szczerze nie wiem, czy ta książka powinna być zabawna, ale mnie rozśmieszyła do łez. Może to wina mojego, dziwnego poczucia humoru, ale tak było.
Doceniam tekst Ally Carter "Witamy w Christmas w Kalifornii" chociaż tytuł nie do końca mi się podoba, jest to piękna historia o rodzinnych relacjach, problemach, poniekąd o poświęceniu i miłości. Zarówno o cudownej, wymarzonej jak i tej toksycznej.
Tu nadchodzi trudny moment, w którym nie mogę się zdecydować jakie opowiadanie wybrać. Równie dobrze wstawić mógłbym tu właśnie opowiadanie pisarskiej trójcy. Wydaje mi się, że zasługują one właśnie na trzecie miejsce, ale zamiast tego warto wspomnieć również o opowiadaniu "Dama i lis"Kelly Link. Chociaż ta historia odstaje od pozostałych. Pisarka trochę za bardzo przekombinowała, dużą część historii bym wyciął, bo jest po prostu zbędna, ale pozostałość naprawdę jest dobra, nawet bardzo dobra. Autorka stworzyła atmosferę niesamowitości, trochę baśni, a raczej bajki. To jest typ opowiadania, które ma drugie dno i głębsze znaczenie. Bardzo działa na wyobraźnie i troszeczkę wzrusza. Może nie do łez, ale potrafi ogrzać nawet najbardziej oblodzone serduszko.

Nie chcę się rozpisywać na temat nieudanych historii, wydaje mi się, że te dobre opowiadania dają na tyle radę, żeby przymrużyć oko na te troszeczkę gorsze, ale jeżeli ktoś czytał może napisać coś o: "Gwiazda Polarna wskaże ci drogę", Krampuslauf"  oraz "Dziewczyna, która obudziła Śniącego". Te opowieści, delikatnie mówiąc, nie przypadły mi do gustu.

~*~

Tytuł: Podaruj mi miłość. 12 świątecznych opowiadań
Data wydania: 2 listopada 2015
ISBN: 9788375153811
Liczba stron: 432
Moja ocena: 8/10
Ocena serwisu LB: 7,34/10

środa, 6 stycznia 2016

NIC mi się nie chce...

Raz na jakiś czas przychodzi taki dzień (czasem ten dzień zostaje na dłużej, ale cii), że po prostu nic ci się nie chce. Kompletnie. Nawet leżenie staje się męczące. Nie wiesz nawet dlaczego tak jest, czy to przez pogodę, czy jesteś zmęczony, czy tak po prostu. Przyznam bez bicia, że takie dni do mnie przychodzą dosyć często, a co wtedy robię?



Czasem, gdy nie mam nic szczególnego do zrobienia... nie robię nic. Czyli sobie leżę, zwiedzam zakamarki internetu lub oglądam durnowate seriale w telewizji. Można i tak, ale co gdy mam jakieś plany i zobowiązania?
Wtedy próbuję zrobić coś, żeby ten paskudny leń przeszedł. Na mnie działa pewien sposób: kładę się na moje łóżeczko, zbieram siły, zbieram, zbieram, energicznie wstaje i robię to co mam zrobić.
Nie mam pojęcia na jakiej zasadzie to działa, ale ważne, że działa.

Zawsze w ciągu dnia mam czas na nic nierobienie. Siadam wtedy na fotelu, oczywiście z kocykiem, laptopem lub telefonem i czekam na mój ulubiony, telewizyjny serial, no i później go oglądam. Zazwyczaj podczas tej przerwy zbieram siły i później nie mam większego problemu, żeby cokolwiek zrobić.

Jeżeli nic nie działa lub nawet nie chce mi się robić, żeby coś zadziałało. Ewentualnie, gdy tak długo leżę i nadal mi się nie chce próbuję robić cokolwiek. Mam pewną listę rzeczy do zrobienia i próbuję wypełniać powoli zadania. Z dłuższymi lub krótszymi przerwami, ale coś robię. Zawsze będzie mniej na jutro, a ja osiągnę to cudowne uczucie spełnienia.