niedziela, 24 stycznia 2016

[Poniedziałkowa Recenzja] Więzień labiryntu - James Dashner

Spróbuj wyobrazić sobie taką sytuacje: Budzisz się w ciemnym, zimnym, małym pomieszczeniu. Nie możesz utrzymać się na własnych nogach, a mimo to z całych sił próbujesz się wydostać. Do tego NIC nie pamiętasz. Twój umysł jest kompletnie pusty. Jedyne co możesz sobie przypomnieć to twoje imię, ale czy na pewno ono jest prawdziwe? Tego również nie wiesz. W końcu otwierają się drzwi dzięki którym możesz uciec i zapomnieć o tym koszmarze. No nie do końca. Okazuje się, że trafiłeś z deszczu pod rynnę. Tą rynną jest Strefa. Dokładnie sam środek ogromnego Labiryntu, z którego nie ma wyjścia. A jeżeli jest nikt nie może go znaleźć. W takiej sytuacji znalazł się Thomas. Raczej nie chcesz być Thomasem. Ja też nie.

Szczerze się przyznam, że książka mnie nie zachwyciła. Chociaż zapowiadała się świetnie i naprawdę miała duży potencjał, Dashner nie spisał się. Przepraszam wszystkich fanów tej trylogii, ale teraz trochę sklumpię "Więźnia labiryntu".. zacznę jednak od pozytywów.

Na pewno zachwyciło mnie to, że autor zbudował od postaw całą społeczność. To jest bardzo fajne i bardzo ludzkie. Świetnie tu widać mechanizm człowieka. Niezależnie gdzie się znajdzie zacznie budować społeczność, gdzie wszystko jest hierarchicznie uporządkowane, każdy ma swoje miejsce i zadanie. Na małym skrawku terenu wybuduje wszystkie potrzebne do przetrwania przedmioty i ciężko pracuje dla dobra ogółu. Genialnym pomysłem było wprowadzenie do powieście neologizmów. Oczywiste jest to, że jeżeli grupka ludzi znajdzie się w zamkniętej przestrzeni znacznie ona tworzyć własny język. Właśnie te nowo utworzone słowa stworzyły klimat odrealnienia, który podbił moje serce. Wszystkie klumpy, twarzostany i purwy na pewno zagoszczą w moim słowniku. Bardzo mnie zaciekawił ogólny zamysł. Wydaje mi się, że gdyby autor dobrze wszystko przemyślał powieść stała się by jeszcze bardziej uwielbiana niż kultowe "Igrzyska śmierci". No ale coś nie pykło.

Najbardziej denerwowało mnie niezdecydowanie Dashnera. Wydaje mi się, że on sam tak naprawdę nie widział co chce stworzyć. Wymyślił dobry zamysł i na tym się skończyło. Nic nie jest dokładnie sprecyzowane. Wszystko zostało spłycone. Na początku akcja ciągnie się jak świeże ciasto na pierogi. Później coś zaczyna się dziać. Wprowadzone są nowe wątki i nowe postacie, ale gdy autor chce podkręcić akcję spod jego niewyćwiczonego pióra wychodzi jedynie wielki chaos. Do tego w ogóle nie rozwiną kwestii Labiryntu. Wydaje mi się, że można by było napisać jeden tom, w którym zwiadowcy stamtąd by nie wychodzili. Pomijając kwestię, że tak naprawdę nikt nie wie jak wyglądają Buldożercy, chyba nawet sam autor tego nie przemyślał, Labirynt po postu jest całkowicie pusty. Miałem nadzieję, że Tom spotka tam przeróżne pułapki z rodu Indiany Jonesa oraz pokemopodobne stwory. Jednak oprócz tego dostaliśmy bluszcz, przesuwające się ściany i bezkształtne stworzenia wielkości krowy.

Bardzo irytowało mnie to, że akcja zbytnio się nie ruszała, ale gdy autor chciał dołożyć nowe fakty robił to ciurkiem. Nie rozłożył nowych informacji na partie. Po to, aby czytelnik sam wszystko naturalnie odkrył i połączył niektóre elementy ze sobą. Nie. Pisarz po prostu wszystko co mu wpadło do głowy zapisał. A gdy zapełnił kartkę znów zwolnił tępo.

Do tego wszystko jest do bólu przewidywalne. Podobno dzieciaki, które się tam znajdują posiadają niezwykły poziom inteligencji dzięki, któremu ma przetrwać cała cywilizacja. Jeżeli tak to nie wróżę świetlanej przyszłości. Chociaż stworzyli oni zalążek dobrze funkcjonującej społeczności wszystko inne zbytnio im nie wyszło. Przez 300 stron próbowali rozszyfrować skrót DRESZCZ chociaż co kilka metrów mieli jak na tacy podane rozwiązanie, a przez ponad 2 lata nie wpadli na to, żeby spróbować walczyć z nękającymi ich Buldożercami. Woleli uciec niż ich chociaż dotknąć. Ekh.. warto również wspomnieć, że mieli calutki arsenał broni, no ale komu to potrzebne.

Chociaż powieść ta nie należy do moich ulubionych postaram się w bliższej lub dalszej przyszłości sięgnąć po następne tomy. Może one bardziej przypadną mi do gustu. 

~*~

Tytuł: Więzień labiryntu
Data wydania: 12 września 2014
ISBN: 9788361386520
Wydawnictwo: Papierowy Księżyc
Liczba stron: 422
Moja ocena: 6/10
Ocena serwisu LB: 7,79/10

1 komentarz :

  1. Trzeba przyznać, że fabuła miała ogromny potencjał. Sam schemat survival game, który jest tam zawarty mnie fascynuje, ale zazwyczaj spotykałam go jedynie w anime (i Igrzyskach Śmierci, hehe). No ale co tam wie osoba, która obejrzała połowę filmu? Chyba muszę się wreszcie za niego zabrać...

    OdpowiedzUsuń